Witajcie ! Muszę przyznać, że seria postów z maseczkami w płachcie przyjęła się całkiem przyjemnie, więc dzisiaj kolejna porcja azjatyckich cudów tym razem od firmy Bioaqua i Holika Holika. Zapraszam do czytania!
BIOAQUA Maska w płacie ANIMAL PANDA
Ostatnio borykam się z problemem zaskórników, a stan mojej cery jest w porządku, ale chciałam ją mocniej nawilzyc i rozświetlić. Powyzsza maseczka według obietnic to miała mi zapewnić (głęboko nawilża, regeneruje skórę,poprawia ogólny wygląd skóry, usuwa zaskórniki).
Po otwarciu opakowania wyjmujemy dużą płachte z nadrukiem pandy. Nie ma problemu z jej aplikacją, a ilość płynów nazwałabym odpowiednią, bo sie nie wylewa z opakowania. Nie zauważyłam jakiegoś specyficznego zapachu, a płyn jak w większości maseczkach jest bezbarwny. Po zdjęciu, pierwsze co sie odczuwa, to jest średnio przyjemny filtr. Wrażenie brudnej skóry i chęć szybkiego jej umycia, jednak po czasie to dziwne uczucie znika.
Widoczne jest uczucie nawilżenia, ale nie jest ono przesadzone. Brak tez wpływu na jakiekolwiek zaskórniki. Plusem jest to, ze delikatnie rozświetla cere, ale efekt nie jest długotrwały. Za maseczkę musimy zapłacić około 9zlł. Nie jest to duzo jak na płachtę, ale raczej do niej nie wrócę, jest bardzo przeciętna i nie spełnia swojego podstawowego założenia, jak walka z zaskórnikami.
Holika Holika Blueberry Juicy
Kolejnym produktem, jest maseczka od Holika Holika Blueberry Juicy. Maseczka ma za zadanie
poprawić wygląd i kondycję szarej i zmęczonej cerze. Skóra po aplikacji ma wyglądać świetliście i zdrowo. Ponadto ma posiadac działania przeciwzmarszczkowe. Bogata w witaminy A, C, D oraz minerały pochodzące z roślin naturalnych i owoców.
W przypadku tej maseczki pokładałam sporo nadziei, ale końcowo mam do niej mieszane uczucia. Na początku, zwróciłam uwagę na powierzchnie płachty. Odniosłam wrażenie, że jest troche za duza. Ponadto, podczas jej noszenia odczułam dziwne mrowienie oraz pieczenie na skórze. Najbardziej mnie jednak przeraził ślad, który sie odcisnał po maseczce (zdjęcie ponizej, wybaczcie, ze nieostre).
Ślad zniknął dopiero po godzinie, ale przez ten czas narobił mi ogromnego strachu, bo przechodził przez całą twarz. Na plus jest współpraca maski z podkładem i kremem. Twarz wyglądała zdrowo i promiennie do końca dnia. To był naprawde przyjemny efekt, bo zazwyczaj wieczorem twarz wygląda na sucha i szarą, a podkład nadal niby jest, ale juz tak dobrze nie kryje. Nie umiem stwierdzić czy polubiłam ten produkt ani czy kupie go ponownie. Raczej musze przetestowac inne z tej serii i do tej może kiedyś wrócę, może.
BIOAQUA Maska w płacie ANIMAL PANDA
Ostatnio borykam się z problemem zaskórników, a stan mojej cery jest w porządku, ale chciałam ją mocniej nawilzyc i rozświetlić. Powyzsza maseczka według obietnic to miała mi zapewnić (głęboko nawilża, regeneruje skórę,poprawia ogólny wygląd skóry, usuwa zaskórniki).
Po otwarciu opakowania wyjmujemy dużą płachte z nadrukiem pandy. Nie ma problemu z jej aplikacją, a ilość płynów nazwałabym odpowiednią, bo sie nie wylewa z opakowania. Nie zauważyłam jakiegoś specyficznego zapachu, a płyn jak w większości maseczkach jest bezbarwny. Po zdjęciu, pierwsze co sie odczuwa, to jest średnio przyjemny filtr. Wrażenie brudnej skóry i chęć szybkiego jej umycia, jednak po czasie to dziwne uczucie znika.
Widoczne jest uczucie nawilżenia, ale nie jest ono przesadzone. Brak tez wpływu na jakiekolwiek zaskórniki. Plusem jest to, ze delikatnie rozświetla cere, ale efekt nie jest długotrwały. Za maseczkę musimy zapłacić około 9zlł. Nie jest to duzo jak na płachtę, ale raczej do niej nie wrócę, jest bardzo przeciętna i nie spełnia swojego podstawowego założenia, jak walka z zaskórnikami.
Holika Holika Blueberry Juicy
Kolejnym produktem, jest maseczka od Holika Holika Blueberry Juicy. Maseczka ma za zadanie
poprawić wygląd i kondycję szarej i zmęczonej cerze. Skóra po aplikacji ma wyglądać świetliście i zdrowo. Ponadto ma posiadac działania przeciwzmarszczkowe. Bogata w witaminy A, C, D oraz minerały pochodzące z roślin naturalnych i owoców.
W przypadku tej maseczki pokładałam sporo nadziei, ale końcowo mam do niej mieszane uczucia. Na początku, zwróciłam uwagę na powierzchnie płachty. Odniosłam wrażenie, że jest troche za duza. Ponadto, podczas jej noszenia odczułam dziwne mrowienie oraz pieczenie na skórze. Najbardziej mnie jednak przeraził ślad, który sie odcisnał po maseczce (zdjęcie ponizej, wybaczcie, ze nieostre).
Ślad zniknął dopiero po godzinie, ale przez ten czas narobił mi ogromnego strachu, bo przechodził przez całą twarz. Na plus jest współpraca maski z podkładem i kremem. Twarz wyglądała zdrowo i promiennie do końca dnia. To był naprawde przyjemny efekt, bo zazwyczaj wieczorem twarz wygląda na sucha i szarą, a podkład nadal niby jest, ale juz tak dobrze nie kryje. Nie umiem stwierdzić czy polubiłam ten produkt ani czy kupie go ponownie. Raczej musze przetestowac inne z tej serii i do tej może kiedyś wrócę, może.
u mnie dzisiaj też się pojawiły maseczki :D
OdpowiedzUsuńTę od Holika Holika z wielką przyjemnością bym przetestowała :D
Dobrze że ślad po maseczce zniknął :) Mnie bardziej kusi ta druga maseczka :D
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie co czułam jak mi bania agafii poparzyła twarz i czerwone placki nie chciały zejść, a gruba warstwa kremu wchłaniała się w ciągu 2 minut :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co ten ślad mógł oznaczać :(
OdpowiedzUsuńJa lubie te maski w płachcie, łatwo się je używa :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że ślad zniknął. Ja bardzo lubię maseczki w plachcie, ale tych akurat nie testowalam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
My Blog - aleksandraeva.blogspot.com
nie znosze, jak po zdjeciu plachty jest taka obslizgla cera jak po pandzie :(
OdpowiedzUsuńBylam zaciekawiona panda, ale jak nie dala rady na zaskorniki to nie uzyje:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię maski w płachcie ale tych jeszcze nie używałam , zapowiadają się ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńTych nie znam, ale ogólnie maski w płacie często kupuję :D
OdpowiedzUsuńnie korzystałam z tych maseczek <3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/06/motyw-kwiatow-na-torebce.html
O rany, gdybym zobaczyła taką szramę u siebie, też bym była przerażona! Dobrze, że zeszła...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Uwielbiam tego typu maseczki, najchętniej codziennie bym coś na tą buzię nakładała ;p Obserwuję :) Pozdrawiam 💗 www.aliviastyle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmialam te maske juicy i bardzo lubilam
OdpowiedzUsuńŻadna z maseczek nie zachęciła mnie do siebie :P
OdpowiedzUsuńTeż bym się przeraziła tego śladu dobrze, że znikł, nie czuję się zachęcona do przetestowania tych maseczek ;p
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam azjatyckich maseczek ;)
OdpowiedzUsuńJa niezbyt często używam takich maseczek, ale tę Blueberry Juicy z chęcią bym przetestowała :)
OdpowiedzUsuńKocham je <3
OdpowiedzUsuńBardzo lubię maski w płachcie! <3 Tych nie miałam.
OdpowiedzUsuńTakich w płachcie jeszcse nie używałam ☺
OdpowiedzUsuńZ takimi maskami pierwszy raz się spotykam. Z chęcią bym przetestowała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Oh very interesting sheet masks
OdpowiedzUsuńxx
Uwielbiam maski w płachcie ;)
OdpowiedzUsuńTaki ślad po zwykłej maseczce? Jestem w szoku :O
OdpowiedzUsuńMaseczki w płacie jakoś mnie nie przekonują. Mam wrażenie, że są zbyt mokre, a nakładanie ich to mordęga. U Ciebie ten ślad nieco przeraża, więc nie dziwię się, że masz mieszane odczucia.
OdpowiedzUsuń