Temat peelingów od zawsze jest mi dobrze znany. To chyba peelingów w swoim życiu najwięcej wypróbowałam z kosmetyków. Zazwyczaj większość była nijaka, tak samo jak efekty po nich. Kiedyś w modzie były peelingi mechaniczne, tak zwane "zdzieraki" używane w sumie do dziś. Jednak nie były one najlepszym wyjściem dla skóry z trądzikiem, a nawet czasami dla cery mieszanej. Zdzieraki mogły uszkodzić skóre przez co było więcej problemów niźli korzyści. Potem na pomoc przyszły peelingi enzymatyczne i dzisiaj z jednym z nich będę miała przyjemność Was zapoznać.
Pierwszy peeling enzymatyczny jaki miałam w swoim życiu był z firmy APIS z żurawiną. Nie zrobił on fenomenalnych efektów, był bardzo delikatny i też niestety słaby. Ostatnio w internecie bardzo często wpadałam na nową serie od Tołpy. Opinie były różne, ale prawie wszyscy pisali, że dany produkt po prostu DZIAŁA. To mnie zainspirowało do kupna bohatera dzisiejszego posta :)
Obietnice producenta są bardzo treściwe : Działa jak peeling, ale nie zawiera drobinek ani kwasów AHA. Usuwa zrogowaciały naskórek dzięki trzem aktywnym enzymom, bez pocierania i dodatkowych podrażnień. Głęboko oczyszcza pory, zapobiega ich blokowaniu i zmniejsza ilość zaskórników. Reguluje rogowacenie naskórka i wygładza jego powierzchnie. Eliminuje nawracające i uporczywe niedoskonałości. Pozostawia skórę odnowioną, nawilżoną, matową i bez zaskórników. Jest przyjazny dla skóry wrażliwej, hypoalergiczny. Nie zawiera alergenów, sztucznych barwników, silikonów, oleju parafinowego, parabenów i donorów formaldehydu.
Peeling mamy zamknięty w poręcznej tubce. Uwagę zwraca bardzo przyjemna dla oka grafika, która jest charakterystyczna dla całej serii. Po odkręceniu tubki mamy widoczny długi dziubek z którego wyduszamy produkt. Cała stylizacja przypomina trochę maść leczniczą niźli peeling, ale nie jest to wada. Wszystko prezentuje sie bardzo estetycznie. Produkt jest przezroczysty, a konsystencje ma żelową. Na pierwsze miejsce wysuwa się bardzo intensywny zapach owoców egzotycznych. Dla niektórych może być on za mocny. Nie ma problemu z rozprowadzeniem peelingu po skórze, szybko się wchłania.
Jesli chodzi o działanie, jest ono uzależnione od osoby. Ja mam skórę mieszaną i podczas pierwszego nałożenia, skóra mnie mocno piekła, ale w przypadku mojej współlokatorki ze skórą wrażliwą nie było żadnych, niepożądanych efektów. U mnie pojawiło sie zaczerwienie, które zniknęło po około 10 minutach. Jednak, efekt pieczenia i uczulenia znikał u mnie stopniowo z czasem stosowania. Po aplikacji peelingu po raz 5 efektu pieczenia juz praktycznie nie było, było samo szczypanie i mrowienie. Każda skóra jest inna, jednak zalecam przy tym produkcie ostrożność!
Peeling jednak faktycznie spełnia swoje zadanie. U mnie przede wszystkim bardzo dobrze radzi sobie ze zaskórnikami na nosie i strefą T, ponadto usuwa też suche skórki. Skóra jest po nim świeża i ładnie wygładzona. Skład również nie razi, bo moja aplikacja zwróciła uwagę tylko na jeden składnik Tetrasodium Edta. Resztę składu macie poniżej
Aqua, Glycerin, Propylene Glycol, Peat Extract, Papain, Bromelain, Algin, R-Bacillus Lichenifors Keratinase, Carbomer, Tetrasodium EDTA, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, Parfum, Tromethamine, Sodium Chloride, Calcium Chloride, Ethylhexylglycerin,
Phenoxyetanol, Caprylyl Glycol
Podsumowując, peeling jest zdecydowanie ciekawy, ale zalecam ostrożność przy jego stosowaniu. Spełnia swoje zadanie na powierzchniowe niedoskonałości.
Pierwszy peeling enzymatyczny jaki miałam w swoim życiu był z firmy APIS z żurawiną. Nie zrobił on fenomenalnych efektów, był bardzo delikatny i też niestety słaby. Ostatnio w internecie bardzo często wpadałam na nową serie od Tołpy. Opinie były różne, ale prawie wszyscy pisali, że dany produkt po prostu DZIAŁA. To mnie zainspirowało do kupna bohatera dzisiejszego posta :)
Obietnice producenta są bardzo treściwe : Działa jak peeling, ale nie zawiera drobinek ani kwasów AHA. Usuwa zrogowaciały naskórek dzięki trzem aktywnym enzymom, bez pocierania i dodatkowych podrażnień. Głęboko oczyszcza pory, zapobiega ich blokowaniu i zmniejsza ilość zaskórników. Reguluje rogowacenie naskórka i wygładza jego powierzchnie. Eliminuje nawracające i uporczywe niedoskonałości. Pozostawia skórę odnowioną, nawilżoną, matową i bez zaskórników. Jest przyjazny dla skóry wrażliwej, hypoalergiczny. Nie zawiera alergenów, sztucznych barwników, silikonów, oleju parafinowego, parabenów i donorów formaldehydu.
Peeling mamy zamknięty w poręcznej tubce. Uwagę zwraca bardzo przyjemna dla oka grafika, która jest charakterystyczna dla całej serii. Po odkręceniu tubki mamy widoczny długi dziubek z którego wyduszamy produkt. Cała stylizacja przypomina trochę maść leczniczą niźli peeling, ale nie jest to wada. Wszystko prezentuje sie bardzo estetycznie. Produkt jest przezroczysty, a konsystencje ma żelową. Na pierwsze miejsce wysuwa się bardzo intensywny zapach owoców egzotycznych. Dla niektórych może być on za mocny. Nie ma problemu z rozprowadzeniem peelingu po skórze, szybko się wchłania.
Jesli chodzi o działanie, jest ono uzależnione od osoby. Ja mam skórę mieszaną i podczas pierwszego nałożenia, skóra mnie mocno piekła, ale w przypadku mojej współlokatorki ze skórą wrażliwą nie było żadnych, niepożądanych efektów. U mnie pojawiło sie zaczerwienie, które zniknęło po około 10 minutach. Jednak, efekt pieczenia i uczulenia znikał u mnie stopniowo z czasem stosowania. Po aplikacji peelingu po raz 5 efektu pieczenia juz praktycznie nie było, było samo szczypanie i mrowienie. Każda skóra jest inna, jednak zalecam przy tym produkcie ostrożność!
Peeling jednak faktycznie spełnia swoje zadanie. U mnie przede wszystkim bardzo dobrze radzi sobie ze zaskórnikami na nosie i strefą T, ponadto usuwa też suche skórki. Skóra jest po nim świeża i ładnie wygładzona. Skład również nie razi, bo moja aplikacja zwróciła uwagę tylko na jeden składnik Tetrasodium Edta. Resztę składu macie poniżej
Aqua, Glycerin, Propylene Glycol, Peat Extract, Papain, Bromelain, Algin, R-Bacillus Lichenifors Keratinase, Carbomer, Tetrasodium EDTA, Xanthan Gum, Sodium Hydroxide, Parfum, Tromethamine, Sodium Chloride, Calcium Chloride, Ethylhexylglycerin,
Phenoxyetanol, Caprylyl Glycol
Podsumowując, peeling jest zdecydowanie ciekawy, ale zalecam ostrożność przy jego stosowaniu. Spełnia swoje zadanie na powierzchniowe niedoskonałości.
Raczej obawiała bym się go stosować.
OdpowiedzUsuńTez miałam obawy więc rozumiem :)
Usuńpoluję na niego :D
OdpowiedzUsuńJeden z popularniejszych produktów tego typu :). Też spotykałam się w większości z opiniami, że działa i fajny, a jeszcze nie miałam okazji poznać :P
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować :)
UsuńCzytałam różne opinie o tym kosmetyku, ale tak jak piszesz, zapewne wszystko zależy od kondycji i rodzaju skóry...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
muszę go wypróbować
OdpowiedzUsuńJa też go polubiłam :)
OdpowiedzUsuńPrzed zakupem właśnie tez widziałam recenzje u Ciebie <3
UsuńDużo osób poleca ten peeling :) moim pierwszym też był apis z żurawiną
OdpowiedzUsuńWarto sie z nim zapoznać, bo ten a apis to niebo, a ziemia :)
UsuńA ja właśnie co do testów peelingów to niewiele i bardzo rzadko. Nawet odstawiłam je na jakiś czas bo potrafiłam mieć zaczerwienioną cerę nawet 2 dni :(
OdpowiedzUsuńa jakich uzywałas, ze az takie przykre efekty miałas?
UsuńJuż wcześniej o nim słyszałam jest bardzo zachwalany, muszę przetestować osobiście. ;)
OdpowiedzUsuńmusisz :3
UsuńJa go mam na oku :D
OdpowiedzUsuńchętnie bym wypróbowała:)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji bliżej poznać, ale chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Ayuna
Bardzo Ci dziękuję za tę rzetelną opinię :) Bo już jakiś czas intryguje mnie ten produkt. Jak tylko mój obecny peeling z Nacomi się skończy, spróbuję właśnie tego. Opakowanie mnie zachwyca! :)
OdpowiedzUsuńA polecasz peeling od Nacomi <3
UsuńDużo osób poleca ten peeling, chętnie go przetestuję :)
OdpowiedzUsuńTeż o nim słyszałam, ale jeszcze nie miałam okazji testować :)
OdpowiedzUsuńJestem przewrażliwiona na punkcie pieczenia skóry.. jak coś tylko czuję natychmiast zmywam, czy to maskę, czy jakąkolwiek rzecz do twarzy. A miałaś peelingi perfecty? Ja je bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńŚrednio przepadam za ta firmą, ale moze sie skusze :)
UsuńPo Twojej opinii obawiam się go użyć na sobie,choć nie ukrywam,że od jakiegoś czasu bardzo mnie on ciekawił.
OdpowiedzUsuńMiałam jego próbkę/odlewkę i był ok, ale spodziewałam się większego efektu wow, a nie mam chęci go kupić. Mam też do testów maskę czarny detox.
OdpowiedzUsuńSkoro radzi sobie z zaskórnikami, to muszę go kiedyś wypróbować! :) Nigdy nie miałam peelingu tej marki, więc jestem ciekawa, czy u mnie by się sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam peelingi enzymatyczne, mimo że kocham też peelingi normalne gruboziarniste to niestety nie są one wskazane na skórze wrażliwej, bo może dochodzić do uszkodzeń. Ja jak na razie mam swój z Flos Leku, ale produkty Tołpy też uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńmój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze czeka w zapasach...
OdpowiedzUsuńKosmetyczka zaleciła mi stosowanie, biorę się za to
OdpowiedzUsuńMój ukochany peeling enzymatyczny to ten z Orientany. Nowa seria Kali Musli! ❤️
OdpowiedzUsuń