Hej kochani! Firmę Pyunkang Yul musicie kojarzyć. Jest ona ostatnio dosyć popularna w internecie. Trudno mi było stwierdzić czy to kwestia dobrej promocji marki, czy marka jest naprawdę bardzo dobra, dlatego po kremie Laneige (na którą recenzje serdecznie was zapraszam) zakupiłam krem nawilżający Pyunkang Yul, Jak wypadł? Zapraszam na recenzje!




Pyunkang Yul jest koreańską marką stworzona przez klinikę medycyny orientalnej Pyunkang. Zwraca uwagę (jak każdy w sumie producent) na naturalność składów i dobrane receptury. Ciekawą kwestią jest nie posiadanie linii zapachowych, co będzie pozytywne dla wrażliwców. 

Przede wszystkim na początku zwróciłam uwagę na naprawdę ładny minimalizm marki, estetycznie jest to czysta poezja dla moich oczu. Kolejną kwestią jest brak zapachu, niestety nie jest to dla mnie zaleta. Krem rozprowadza się ładnie po twarzy i również szybko wchłania.  Jeśli chodzi o skład jest on dosyć średni mimo, że krótki. Mamy pochodną parafiny oraz mikroplastik. Na plus moim okiem jest olej jojoba, masło shea oraz ekstrakt z kłącza Coptis Japonica, który jest na pierwszym miejscu.

Coptis Japonica Extract, Butylene Glycol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Cetyl Ethylhexanoate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Isohexadecane, 1,2-Hexanediol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Polysorbate 80, Glyceryl Caprylate

Przez skład jak najbardziej nie skreśliłam kremu. Mam parę produktów, których po prostu unikam, ale nie demonizuje silikonów, mikroplastików itp Nie podoba mi się, że one tam są, ale też nie uważam, że produkty naturalne są idealne, nie są. Nie raz produkty naturalne mnie zapchały dlatego też teraz bardziej do naturalnych podchodzę z dystansem,

Jeśli chodzi o działanie, jest ono średnie. Kremik jest przyjemny, ale zauważyłam, że lekko zapycha. Trzeba uważać! Nie stosuje go na codzień. Ładnie współpracuje z kremem UV do twarzy Purito, dlatego też ten duet wam polecam. Twarz przyjemnie rozświetlona, gładziutka. Ogólnie jest ten krem przyjemny, ale boli mnie to, że zapycha, dlatego też nie kupie go ponownie. Ogólnie krem kosztuje bardzo dużo i można znaleźć na pewno lepsze alternatywy dla niego.

9 komentarzy:

  1. Szkoda, że zapycha. Moja cera jest skłonna do tego, więc nie skuszę się na ten krem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewam, że by mnie zapchał :/

    OdpowiedzUsuń
  3. W składzie jest masło shea, które zwykle nie jest polecane cerom tłustym ani mieszanym - to może być przyczyną problemu. :) Co do ceny - niby do najtańszych nie należy (cosibella ma go za 109 zł), ale warto zwrócić uwagę na ilość. Krem ma 100 ml, gdzie standardowy krem do twarzy ma pojemność 50 ml.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej marki, ale chyba to krem nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dla mnie ten krem ani marka. Nie ciągnie mnie do tych marek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz widzę, ja preferuję naturalne kosmetyki☺ Piękna strona, obserwuję i zapraszam częściej do siebie ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem czy to mazidło dla mojej skóry :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Marki nie znam i szkoda, że krem zapycha :(

    OdpowiedzUsuń

Hej misiek! Cieszę się, ze tu jesteś ! Każdy konstruktywny komentarz powoduje uśmiech na mojej twarzy i motywuje mnie do dalszej pracy.
Jeśli będę miała czas, z pewnością odwiedzę Twojego bloga i nie musisz zostawiać linku do niego, na pewno go znajdę ;)