Hej kochani! Witam po długiej przerwie :) Przyznam, że potrzebowałam małego resetu, możliwości przemyślenia wielu spraw, ale wróciłam i to z nową dawką wiedzy i informacji <3

Dzisiaj pomówimy o algach, a dokładnie o tym, czemu są niedoceniane nadal przez konsumentów. Maseczki algowe mają naprawdę bardzo dużo zdrowotnych właściwości dla naszej skóry, zatem czemu są tak odrzucane? Myślę, że rękę tu dokładają popularne marki, które nie umieją obchodzić się z tą rośliną. Niestety tutaj spory minus dla Nacomi. Ja mam sporą cierpliwość do rozrabiania ich maseczek algowych, jednakże duża ilość osób przez ten problem odrzuca całkowicie algi. Proporcje napisane przez producenta w ogóle nie są miarodajne. Duże jest prawdopodobieństwo, że otrzymamy maseczkę trudną do nałożenia, na dodatek z dużą ilością grudek. Będzie ona albo zbyt gęsta albo zbyt rzadka.



Nie warto się jednak zrażać, gdyż przykładowo firma Ecospa oferuje algi, które naprawdę bardzo łatwo i bezproblemowo rozrabia się z wodą. Dodatkowo można dodać nawet oleju lub hydrolatu. Trzeba jednak przy nich pamiętać, by nie trzymać ich za długo na twarzy. Parę razy chodziłam w owej maseczce z 20 minut i otrzymałam w następnej kolejności spore podrażnienie, które szybko nie schodziło. 

W ramach tego postu myślę, że warto przypomnieć, co mogą dać nam algi w pielęgnacji:

  • regenerująco i nawilżająco
  • wzmacnia naczynia krwionośne
  • zmniejsza rumień
  • łagodzi stany zapalne
  • poprawia koloryt skóry
  • działa wspomagająco podczas gojenia 
Zatem, naprawdę zachęcam do używania alg w pielęgnacji. O wiele więcej mają one właściwości niż maseczki popularnych firm, które są zbiorem często wszystkich, czasem nawet tych niepotrzebnych składników w swoim składzie.


5 komentarzy:

  1. Moja skóra uwielbia algi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tych maseczek nie używałam. Algi ogólnie rzadko goszczą w mojej pielęgnacji. Chyba muszę to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro wzmacnia naczynia krwionośne, to to coś dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. mialam kiedys maseczke algowa, zakupiona chyba w hebe... chociaz juz nie pamietaam. to prawda, ze rozrabianie mnie troszeczke denerwowalo, ale efekty to rekompensowaly ;)

    OdpowiedzUsuń

Hej misiek! Cieszę się, ze tu jesteś ! Każdy konstruktywny komentarz powoduje uśmiech na mojej twarzy i motywuje mnie do dalszej pracy.
Jeśli będę miała czas, z pewnością odwiedzę Twojego bloga i nie musisz zostawiać linku do niego, na pewno go znajdę ;)